https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiky_9NmTx2Y0WEzn72rh8o0s9aTfoy0feJVv7RHM51cIrqYNesHkSh_xHrTKlwKzIlOop3XDl-B53XTLkB7YyKBKqQch1tBcHt1CrME6REw5-0Qwu0wAwy7QZbsuv13pFBUCax6roO9w/h120/greco.st-martin-beggar.jpg
Ewa Nowacka Święty Marcin
Zimy Galii zazwyczaj były łagodne, więc kiedy nagle ścisnął mróz Marcin, rzymski legionista, pomyślał, że bogowie są zagniewani. Zima była zupełnie inna niż zwykle. Już w grudniu sypnął śnieg i pokrył całą ziemię białym puchem, mróz dawał się we znaki i nawet Loarę, rzekę o wartkim nurcie, skuł lodem na brzegach.
Pewnego razu Marcin wybrał się do Tours. Był ciepło odziany, więc mrozu się nie lękał. Koń co prawda wlókł się truchtem ze zmęczenia, ale nie zgubił szlaku. Nagle w połowie drogi za kapliczką zauważył starca z kosturem wygrzebującego się ze śniegu, który poprosił rycerza o wsparcie. Marcin dał mu denara i okrył swoim płaszczem, gdyż obawiał się, że zamarznie po drodze. Kiedy rycerz dotarł do kwatery był zupełnie skostniały. Opowiedział swoim żołnierzom, że oddał płaszcz żebrakowi spotkanemu podczas podróży. Nie mogli tego zrozumieć. Wydawało im się, że przecież mniejsza szkoda będzie, gdy umrze stary włóczęga niż ich centurion.
W nocy Marcin spał niespokojnie. Podczas snu zorientował się, że ocalił samego Jezusa, który ukazał mu się pod postacią starca. Zrozumiał, że wybrał jego, Marcina, by poddać go próbie.
Po śmierci rycerza przez całe wieki grób Marcina w Tours był miejscem pielgrzymek. Marcin pokazał, że rycerza powinno cechować nie tylko męstwo, ale także współczucie dla słabszych i niesienie im pomocy. Nie sztuka słuchać szczęku mieczy, sztuka wsłuchać się w swoje serce.
źródło: http://pl.shvoong.com/books/505525-święty-marcin/#ixzz2kKv7hZd4
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKWGMEKx3vbBU8WfQW-iVZjRB2NXEuH42KuuwphJq-0IOW0MCHve2oWvd3SKWSw98C9Vwdf2uE7XC_mb661RrtgbGxXBj9vSp5mEDDJhPXayJnuB8hgFWcQ7FtKmYib3J6EFtDa-LRqvE/h120/www.mmpoznań.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsI-6-u0Xdpza9-_MC4UUvEcYH1cp4GSG2hqbyR28w5LuVjnLTVW_W38SJl9TWEcnZM8luz_AwiY3gMg5mSqUvyVcss6Iqj3MSGs3IvRZJ3j8PRwzOqfeiE6f-NEYBz72eq3TprFk-X5U/h120/www.poznań.jpeg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg60JpCa5vhlwwq0Sms7nUlJPnhgE327VXCTJh0-ZuXG8A0u8mrzS3HpuSRN0J1t27YTZYjUP3FMWlvH09FwdDdcitpaeoIoKmkIB1K92gsdDvRTPJmFnpXBfXcTKedSRA78FffqcpoIps/h120/k,MzkzOTQzMzAsNDgzNjMxMTE=,f,260481_Omar3_medium.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLsy7tC7zwRAKv3yyj3Ss-x3jiFmvv4FdWjQ3Hy0FtFhkEmowI1toapra5cHj7uTpKdDN_tT-tJlBLGPY2-EKXgRmaIQ_P87C-dAS2dMqqyzwIRRr7HH7yCEfP6vaAb8sixjvC2Q9kz4k/h120/s+martinho+santa+nostalgia+02_thumb%255B2%255D.jpg
Zimy Galii zazwyczaj były łagodne, więc kiedy nagle ścisnął mróz Marcin, rzymski legionista, pomyślał, że bogowie są zagniewani. Zima była zupełnie inna niż zwykle. Już w grudniu sypnął śnieg i pokrył całą ziemię białym puchem, mróz dawał się we znaki i nawet Loarę, rzekę o wartkim nurcie, skuł lodem na brzegach.
Pewnego razu Marcin wybrał się do Tours. Był ciepło odziany, więc mrozu się nie lękał. Koń co prawda wlókł się truchtem ze zmęczenia, ale nie zgubił szlaku. Nagle w połowie drogi za kapliczką zauważył starca z kosturem wygrzebującego się ze śniegu, który poprosił rycerza o wsparcie. Marcin dał mu denara i okrył swoim płaszczem, gdyż obawiał się, że zamarznie po drodze. Kiedy rycerz dotarł do kwatery był zupełnie skostniały. Opowiedział swoim żołnierzom, że oddał płaszcz żebrakowi spotkanemu podczas podróży. Nie mogli tego zrozumieć. Wydawało im się, że przecież mniejsza szkoda będzie, gdy umrze stary włóczęga niż ich centurion.
W nocy Marcin spał niespokojnie. Podczas snu zorientował się, że ocalił samego Jezusa, który ukazał mu się pod postacią starca. Zrozumiał, że wybrał jego, Marcina, by poddać go próbie.
Po śmierci rycerza przez całe wieki grób Marcina w Tours był miejscem pielgrzymek. Marcin pokazał, że rycerza powinno cechować nie tylko męstwo, ale także współczucie dla słabszych i niesienie im pomocy. Nie sztuka słuchać szczęku mieczy, sztuka wsłuchać się w swoje serce.
źródło: http://pl.shvoong.com/books/505525-święty-marcin/#ixzz2kKv7hZd4
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsI-6-u0Xdpza9-_MC4UUvEcYH1cp4GSG2hqbyR28w5LuVjnLTVW_W38SJl9TWEcnZM8luz_AwiY3gMg5mSqUvyVcss6Iqj3MSGs3IvRZJ3j8PRwzOqfeiE6f-NEYBz72eq3TprFk-X5U/h120/www.poznań.jpeg
Jako prezent załączam opracowaną przeze mnie na podstawie starych opisów legendę o Waszym Patronie.
Legenda o św. Marcinie
i o gęsiach
Cześć dla św. Marcina była w całej Polsce od najdawniejszych wieków oddawana, a jego imię rozpowszechnione do tego stopnia, że onegdaj nie było niemal rodziny, w której choć jeden przedstawiciel nie nosił tegoż imienia. Dowodem na ten stan rzeczy są stare księgi metrykalne pełne tego imienia nadawanego noworodkom na chrzcie świętym. Liczne są również wezwania kaplic i kościołów, których patronem jest tenże święty. Zaś w samej stolicy Wielkopolski, Poznaniu, mamy ulicę, a przy niej kościół, którym patronuje św. Marcin. Od przyjęcia chrześcijaństwa przez Polan zaczęła się ta swoista „przygoda” z tym imieniem. Utrwaloną została
prawnie w przepisach prawa polskiego i niemieckiego, w których dzień św. Marcina był tym dniem wywiązania się ze wszystkich należności podatkowych oraz danin wobec pana i Kościoła. Tak jak dzisiaj musimy rozliczyć się z fiskusem do 30 kwietnia, tak wówczas należało oddać wszystko to, co pańskie do 11 listopada.
O św. Marcinie przed wiekami zapisano, że urodził się jako syn dowódcy rzymskiego na terenie południowych Węgier w roku 316. Ojciec został w te strony wysłany, by na rubieżach północno-wschodnich ubezpieczać granice cesarstwa rzymskiego przed barbarzyńcami. Marcin mając zaledwie 16 lat wstąpił do wojska i szybko awansując w hierarchii legionowej. Korzystał z okazji i bywał w Rzymie, gdzie mógł za wsparciem ojcowskim szybko zrobić karierę. Ale zamiast ćwiczyć w polityce, młody legionista wtajemniczony został w tajniki wiary katolickiej, której wyznawanie publicznie było zabronione. Lud rzymski był w dużej części ochrzczony, lecz cesarstwo w swym ustroju było nadal pogańskie.
Marcin opuścił szeregi legionów, otwarcie przyznając się do nauki chrześcijańskiej. By uniknąć represji salwował się ucieczką na jedną z wysp Morza Śródziemnego. Tam zgłębił nową wiarę do tego stopnia, iż został wysłany, jako apostoł-misjonarz do dzisiejszej Francji. Kraj ten również znajdował się pod rzymską jurysdykcją. Zjednał sobie Marcin miejscową ludność do tego stopnia, iż w 375 r. został obrany biskupem w Tours. Wkrótce założył klasztor w Marmontiers i tam pędził pobożny żywot. 11 listopada 402 r. po narodzeniu Chrystusa w klasztorze tym
dopełnił żywota, oddając Bogu ducha. Wiemy, że przewodził diecezji 27 lat, a kiedy został wyniesiony na ołtarze, dzień ten stał się jego dniem patronalnym, czyli dniem św. Marcina.
Tyle faktów odnotowanych w żywotach świętego. Ale św. Marcin zapisał się w tradycji naszej, jako ten święty, którego należy kojarzyć z pieczonymi gęsiami, w myśl starego porzekadła:Pieczona gęsina na św. Marcina. I tutaj związek ten przybliża nam opowieść legendarna o świętym. A było to tak:
Otóż, w dawnych wiekach opowiadano, by usankcjonować owe pieczone na ten dzień gęsi, że kiedy lud pobożny obrał sobie za biskupa w Tours ich przywódcę duchowego w osobie świątobliwego Marcina, ten w uniesieniu skromności nie chciał przyjąć tego zaszczytu. Schował się przed wiernymi w stodółce, w której znajdowały się również gęsi. By go oficjalnie wezwać do objęcia diecezji rozpoczęto jego poszukiwanie. Niewątpliwie zakończyłoby się ono fiaskiem, gdyby nie nagłe gęganie dochodzące ze stodółki. Skierowali się wszyscy ku budynkowi, by znaleźć przyczynę owego jazgotu. Kiedy otworzyli wrota, wewnątrz dostrzegli biskupa elekta i gęgające wokół niego gęsi. Zdradziły one kryjówkę duchownego, ten zaś nie znając wytłumaczenia odmowy wiernymi, przyjął godność pasterską głowy diecezji w Tours.
Jakże musiał być zagniewany biskup Marcin na owe gęsi, które wyjawiły kryjówkę elekta, skoro przez całe 27 lat swego pasterzowania tępił te ptaszyska. Jego uprzedzenie do tych stworów było tak wielkie, że pod koniec swej ziemskiej pielgrzymki, będąc na łożu śmierci prosił, żeby wszystkie gęsi w Tours pozabijano. Zwyczaj ten wraz z chrześcijaństwem przeniósł się i do państwa Polan i trwa po dzień dzisiejszy, że 11 listopada bije się gęsi i podaje pieczone, jako wyśmienite jadło.
Inna legenda głosi, że przybywający tłumnie na pogrzeb swego umiłowanego biskupa mieszkańcy diecezji stanowili tak ogromną rzeszę, że w Tours mogło żywności dla ich wykarmienia nie starczyć. Zatem wybito w okolicy wszystkie gęsi i wykarmiono tym sposobem żałobników. Wielu z nich przywiozło już upieczone tuszki gęsie ze sobą. Tak więc w dniu pogrzebu biskupa Marcina na stołach królowała gęsina. To od tego wydarzenia, jak głosi legenda, ma pochodzić zwyczaj świętomarcińskiej pieczonej gęsi. Obyczaj ten przeszedł od Francuzów do Niemców, a od nich przez Śląsk do Polski.
XIX w. przyniósł nam kolejną legendę, ale tym razem dla wytłumaczenia zwyczaju pieczenia świętomarcińskich rogali. Jak niosą rzekome przekazy zawarte w treści tej legendy, rzekomo jeden z pogańskich bożków dowiedziawszy się o śmierci biskupa Marcina postanowił również przybyć na jego pogrzeb. Pędząc po nieboskłonie w dwa ogniste kute rumaki, tak je poganiał by zdążyć na czas, że pogubiły one podkowy, zaś on sam na uroczystości nie zdążył dojechać. Podkowy pospadały z obłoków na ziemię, a
przebiegli piekarze, głosząc ową legendę piekli słodkie smakołyki na ich kształt. W 1895 r., niektóre reklamy zachwalające rogale świętomarcińskie, przywoływały tę legendę.
Onegdaj winiarze francuscy mieli również wielką estymę do św. Marcina. Kolejna legenda głosi, że wytoczyli oni wszystkie zapasy wina dla pokrzepienia żałobników, którzy oddawali ostatnią cześć zmarłemu biskupowi. Potem w dzień 11 listopada podglądali gwiazdy, jak licznie na nieboskłonie świecą. Kiedy niebo znajdowali pokryte wielką ilością gwiazd, wróżyli, że nadchodzący rok będzie obfitym w winnicach. Gdy zaś świeciło ich mało, przewidywali marne zbiory. We Francji do pieczonej gęsiny stawiano też obficie wino. U nas przy okazji konsumpcji tegoż rarytasu również stawiano trunki, mówiąc, że gęś podobnie jak ryba lubi wodę – lubi pływać.
http://strzelno3.bloog.pl/id,330569055,title,Legenda-o-sw-Marcinie,index.html?smoybbtticaid=611a55
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg60JpCa5vhlwwq0Sms7nUlJPnhgE327VXCTJh0-ZuXG8A0u8mrzS3HpuSRN0J1t27YTZYjUP3FMWlvH09FwdDdcitpaeoIoKmkIB1K92gsdDvRTPJmFnpXBfXcTKedSRA78FffqcpoIps/h120/k,MzkzOTQzMzAsNDgzNjMxMTE=,f,260481_Omar3_medium.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLsy7tC7zwRAKv3yyj3Ss-x3jiFmvv4FdWjQ3Hy0FtFhkEmowI1toapra5cHj7uTpKdDN_tT-tJlBLGPY2-EKXgRmaIQ_P87C-dAS2dMqqyzwIRRr7HH7yCEfP6vaAb8sixjvC2Q9kz4k/h120/s+martinho+santa+nostalgia+02_thumb%255B2%255D.jpg