Translate

piątek, 12 kwietnia 2013

Sielanka nie dla nas. Chciałam mieć dom w ...








 Czy marzenie może przybrać tak szpetny kształt?

Właśnie może i dręczy właściciela dniami i nocami. Obmyślasz plany zagospodarowania przestrzeni, kolor zasłonki prysznicowej. Głowa boli po na wpółprzespanych nocach. Robisz wszystko, żeby marzenie się ziściło. I nic.

Cztery lata temu upodobaliśmy sobie ten duży, wiejski dom. Szachulcowy, kryty strzechą. W pobliżu Pogorzelicy. Staraliśmy się go kupić, ale stale coś stawało nam na drodze. Albo finanse, albo sprawy rodzinne, potem znów finanse.
 Żyję już zbyt długo żeby jak muł, wbrew wszystkiemu, uparcie dążyć do celu. Uznaliśmy z Markiem, że widać nie jest nam pisane wiejskie zacisze. Musimy zapomnieć o sielance, tym bardziej, że dom chyba właśnie niedawno znalazł nowego właściciela, albo stary zmienił plany.

Moje plany też pozostały. Salon miał być urządzony w kolorach szarości srebra i beżu, meblami" roche bobois". Widziałam już jak pracuję w dużej kuchni, uczę się obsługi pieca chlebowego. Wiedziałam, że biblioteka męża będzie w saloniku z fortepianem (właściciel chciał go nam zostawić).
 Na poddaszu miało być pięć małych sypialni dla gości. A gdyby nasz dom był miły gościom chciałam postawić w ogrodzie domki typu cube. Mam doświadczenie w hotelarstwie, prowadziłam ośrodek wczasowy blisko siedem lat. Miał być owalny podjazd, dookoła stawu, dwie bramy wjazdowe i śniadania wydawane w oranżerii. I ..........,..........,..........i sama nie wiem co jeszcze. Jest inaczej.


 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Tak miał wyglądać salon;



kuchnia miała być podobna do tej;

salonik z fortepianem miał się wzbogacić o biblioteką Marka i wogóle jego rzeczy (jest pisarzem);

cenimy sobie prostotę, więc łazienki byłyby właśnie takie, konkretne;

a nasza sypialnia wyglądałaby tak;
w wielkiej sieni miała być jadalnia i tam miał stanąć nasz stół na szesnaście osób:

pokoje dla gości byłyby jasne, chłopacy ze swoimi zrobiliby co by im przyszło do głowy a o Matyldzie jeszcze wtedy nie myślałam;













Seks mieszka w głosie. Garou, Kaas, Wysocki, Kaczmarski, Szyrowa.

Witam serdecznie. Dziś coś dla uszu. Moje ulubione utwory i wykonawcy.
Odkąd pamiętam byłam bardzo wrażliwa na tembr głosu. Już jako wczesna nastolatka umiłowałam sobie Davida Bowie i co poniedziałek lekcje kończyłam o dwa w-fy za wcześnie, żeby tylko móc zkompletować dyskografię Bowiego, którego płyty puszczali wówczas, jedna po drugiej, o piętnastej w "trójce". Na studiach słuchałam Turnaua, Bajora i Mecury'ego. Później przyszedł czas na Garou. W przypadku Garou trudno jest mówić o jako takiej twórczości, ale nikt nie odmówi mu wspaniałego głosu i lekkości w jego używaniu. Po prostu mógłby śpiewać tekst ulotki z proszku do prania, byle po francusku. W dużej mierze odnosi się to także do Patricii Kaas.


Tak, więc....cudowna pieśń Edith Piaf w wykonaniu tych dwojga." L'hymn a l'amour"


Dwa lata temu, późno w nocy, nie pamiętam na którym kanale telewizj,i obejrzałam dokument o portugalskim fado i znów dałam się ponieść głosowi. Był to kobiecy głos należący do Marizy, zjawiskowej postaci. Swoją drogą chciałabym mieć tak kształtną głowę.  Oto pieśń z jej nowej płyty.




Z innej beczki. Głos, który mnie hipnotyzuje, niezależnie od tematu pieśni. Ś.p.  Włodzimierz Wysocki i jedyna jego piosenka poświęcona Marinie Vlady - nie będzie nadużyciem jeśli napiszę, że była miłością jego życia. Choć dla niej była do trudna miłość.
I tak "Liryczieskaja" - tł. "Piosenka Liryczna":



I jak tu go nie kochać? Ja przepadłam z kretesem.


Kolejny twórca z głosem to ś. p.  Jacek Kaczmarski. Słucham wszystkiego. W tym wypadku to nie tylko pieszczota dla uszu, lecz także lekcja. Każda pieśń czegoś dotyka i trzeba zająć własne stanowisko. Moglibyśmy dać już spokój wszędobylskim "murom" i dostrzec, że Kaczmarski tworzył nieprzerwanie do 2002 roku. Moim zdaniem Jacek był erudytą, lubię patrzeć na świat jego oczami.

"Wyznanie kalifa, czyli o mocy baśni"



Nie mogę odmówić sobie wklejenia jeszcze jednego filmu. Nic nie wiem o tej kobiecie. Trafiłam tylko na ten jeden utwór. Jej "Ave Maria" wraz z obrazami z "Pasji" Mela Gibsona dla mnie stworzyła już jedność. 
Porywający głos, który czuje się gdzieś w trzewiach - Olga Szyrowa:




Prawda, że rozdzierające? Warto zajrzeć do you tube i zobaczyć filmik z "Pasją"  Gibsona i Szyrową w podkładzie, niezapomniane przeżycie.



czwartek, 11 kwietnia 2013

Neoretro. Edith&Ella i Kate Spade.



Mam swoje lata i może dlatego modowo zaczęłam sięgać po inspiracje z czasów młodości mojej mamy.
Szukałam ubrań, które będą łączyły współczesność i lata sześćdziesiąte.










Znalazłam dwie kolekcje, które odpowiadają mi w całej rozciągłości.

Pierwsza to kolejna kolekcja duńskiej firmy Edith&Ella, druga to kolekcja Amerykanki Kate Spade, którą dla siebie odkryłam niedawno.

Oczywiście mogę się tymi ubraniami tylko zainspirować i próbować stworzyć coś podobnego z tego na co mnie stać i czym dysponuję. I chociaż Edith&Ella to wciąż nie Chanel, to są to rzeczy dosyć drogie, i  właściewie niedostępne w Polsce.












 Akcesoria Edith&Ella























Kate Spade to amerykańska projektantka, nie wiem o niej zbyt wiele,

 w każdym razie bardzo spodobała mi się jej wizja kobiety 2013, którą zaprezentowała na Paryskim Tygodniu Mody. Nie są to właściwie rzeczy nowatorskie, bo detale, które prezentuje to powtórka sprzed około dwóch lat, ale jak pisałam przemawia do mnie ta estetyka. Świeża i dziewczęca ale stylowa.















Właśnie tak, niby nic nowego, ale chciałoby się to mieć.




Właśnie tak, niby nic nowego, ale chciałoby się to mieć.