Czy marzenie może przybrać tak szpetny kształt?
Właśnie może i dręczy właściciela dniami i nocami. Obmyślasz plany zagospodarowania przestrzeni, kolor zasłonki prysznicowej. Głowa boli po na wpółprzespanych nocach. Robisz wszystko, żeby marzenie się ziściło. I nic.
Cztery lata temu upodobaliśmy sobie ten duży, wiejski dom. Szachulcowy, kryty strzechą. W pobliżu Pogorzelicy. Staraliśmy się go kupić, ale stale coś stawało nam na drodze. Albo finanse, albo sprawy rodzinne, potem znów finanse.
Żyję już zbyt długo żeby jak muł, wbrew wszystkiemu, uparcie dążyć do celu. Uznaliśmy z Markiem, że widać nie jest nam pisane wiejskie zacisze. Musimy zapomnieć o sielance, tym bardziej, że dom chyba właśnie niedawno znalazł nowego właściciela, albo stary zmienił plany.
Moje plany też pozostały. Salon miał być urządzony w kolorach szarości srebra i beżu, meblami" roche bobois". Widziałam już jak pracuję w dużej kuchni, uczę się obsługi pieca chlebowego. Wiedziałam, że biblioteka męża będzie w saloniku z fortepianem (właściciel chciał go nam zostawić).
Na poddaszu miało być pięć małych sypialni dla gości. A gdyby nasz dom był miły gościom chciałam postawić w ogrodzie domki typu cube. Mam doświadczenie w hotelarstwie, prowadziłam ośrodek wczasowy blisko siedem lat. Miał być owalny podjazd, dookoła stawu, dwie bramy wjazdowe i śniadania wydawane w oranżerii. I ..........,..........,..........i sama nie wiem co jeszcze. Jest inaczej.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
kuchnia miała być podobna do tej;
salonik z fortepianem miał się wzbogacić o biblioteką Marka i wogóle jego rzeczy (jest pisarzem);
cenimy sobie prostotę, więc łazienki byłyby właśnie takie, konkretne;
a nasza sypialnia wyglądałaby tak;
w wielkiej sieni miała być jadalnia i tam miał stanąć nasz stół na szesnaście osób:
pokoje dla gości byłyby jasne, chłopacy ze swoimi zrobiliby co by im przyszło do głowy a o Matyldzie jeszcze wtedy nie myślałam;