Czasami nie wiadomo już co podać na obiad. Na dodatek przychodzi taki moment, że po prostu nie chce się znów obmyślać menu na kolejny dzień. Powody oczywiście bywają różne i mogą się mnożyć. Mój powód to biegające i rozbijające się o ściany dziecko. Po prostu brakuje mi czasu na stanie przy kuchence i czarowanie wymyślnych potraw. Zbuntowałam się dzisiaj. Sięgnęłam po cukinie od teściowej i mają leczo na trzy dni jak nic.
Leczo mojej mamy:
patisony, cukinie, kabaczki, średnie - 2 szt.
papryka kolorowa - 6 szt.
kiełbasa podwawelska - 2 szt.
cebula - 3 szt.
pomidory w zalewie bez skóry - 2 puszki
sok pomidorowy - 1/2 litra
natka;
sól, pieprz, cayenne, cukier, oliwa, woda - szklanka;
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioeknpEXf-J2T5zhHtV6izE8InzXxU5ukhE5LEhwOfitwjGpMPWOxSwoUO9opUWX0LntRz6dIt17F89BxKcRt-qUKkVlBDk6rLpILxCas91oxfwyWtRJes5pUCauLzPax0SkjEPLzpFAG8/h120/wegetarianskie_leczo_z_fasola.jpg
W ogromnym garze podgrzewam oliwę, taką jaką mam, wrzucam cebulkę i kiełbasę, obie pokrojone w kostkę i czekam, aż się zeszkli. Dorzucam pokrojoną w równą kostkę paprykę (może być też ta bałkańska biała) i wlewam wodę (może być rosół lub bulion). Przykrywam garnek. W tym czasie obieram cukinie albo patisony, albo jedno i drugie. Kroję w kostkę i dorzucam do garnka. Teraz wszystko musi się pogotować, powiedzmy dziesięć minut. Po tym czasie wlewam pomidory i sok pomidorowy i znów gotuję około 10- 15 minut, solę, dodaję pieprz i łyżeczkę cukru. Gdy leczo stygnie czasami dolewam do niego pół szklanki kremówki. Przed podaniem posypuję natką. Jemy to leczo z miseczek, lub głębokich talerzy. Ja lubię do niego jeszcze zwykły chleb z masłem.
Gorące leczo jest super rozwiązaniem na jesienne coraz chłodniejsze dni.
Leczo mojej mamy:
patisony, cukinie, kabaczki, średnie - 2 szt.
papryka kolorowa - 6 szt.
kiełbasa podwawelska - 2 szt.
cebula - 3 szt.
pomidory w zalewie bez skóry - 2 puszki
sok pomidorowy - 1/2 litra
natka;
sól, pieprz, cayenne, cukier, oliwa, woda - szklanka;
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioeknpEXf-J2T5zhHtV6izE8InzXxU5ukhE5LEhwOfitwjGpMPWOxSwoUO9opUWX0LntRz6dIt17F89BxKcRt-qUKkVlBDk6rLpILxCas91oxfwyWtRJes5pUCauLzPax0SkjEPLzpFAG8/h120/wegetarianskie_leczo_z_fasola.jpg
W ogromnym garze podgrzewam oliwę, taką jaką mam, wrzucam cebulkę i kiełbasę, obie pokrojone w kostkę i czekam, aż się zeszkli. Dorzucam pokrojoną w równą kostkę paprykę (może być też ta bałkańska biała) i wlewam wodę (może być rosół lub bulion). Przykrywam garnek. W tym czasie obieram cukinie albo patisony, albo jedno i drugie. Kroję w kostkę i dorzucam do garnka. Teraz wszystko musi się pogotować, powiedzmy dziesięć minut. Po tym czasie wlewam pomidory i sok pomidorowy i znów gotuję około 10- 15 minut, solę, dodaję pieprz i łyżeczkę cukru. Gdy leczo stygnie czasami dolewam do niego pół szklanki kremówki. Przed podaniem posypuję natką. Jemy to leczo z miseczek, lub głębokich talerzy. Ja lubię do niego jeszcze zwykły chleb z masłem.
Gorące leczo jest super rozwiązaniem na jesienne coraz chłodniejsze dni.