Translate

sobota, 5 października 2013

Dzisiejszy obiadek: tarta z kurkami.

Jesienią lubię wykorzystywać jej dary, może z wyjątkiem dyni, której smaku nie znam i wogóle nic mnie w jego stronę nie ciągnie. Dynie wykorzystuję jedynie jako wielkie świeczniki w listopadzie (niekoniecznie straszne, bo to strasznie nudne, fajniej wyglądają misterne wycinanki i jest to trudniejsze do wykonania, jakaś potwora też się zawsze znajdzie, bo chłopaki jeszcze z tego nie wyrośli) a teraz wylegują się jeszcze w kilku miejscach w ogrodzie.
Wróćmy do darów jesieni. Jednym z nich są grzyby. Jest to temat drażliwy. Lekarze wręcz zakazują ich jedzenia, po kolejnych przypadkach zatruć sromotnikiem. Muszę powiedzieć, że czuję rezerwę do grzybów zbieranych przez obcych, a właściwie zbieranych nie przeze mnie. Nie mam wówczas do grzybowej potrawy zaufania. Wyjątek stanowią kurki, bo na kupuję je świeże i na pierwszy rzut oka widać, czy nie są stare i czy to faktycznie pieprznik jadalny. Widać to także po przygotowaniu, na talerzu np w restauracji.
Dzisiaj robię tartę, ale nic wielkiego. Ciasto kupuję gotowe, francuskie, w ruloniku, schłodzone, z Lidla.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-TpSJgDFkLVudwY23CfRFDD7af0DJ_Q4SUowZKnV6TMPkMnL4Du8lxs88VHvwY_fe-t0idjlRqdx3X-h4UljzSxTTO5HluvSfL_PGICHYJLFGDMVt9qXuTNY2_TyrjT3gNL_sgc518kU/h120/IMG_4899.JPG

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbYyG6F422fb1gm8Pmmem0CSldfwR6lb1T7tTPJoCZDiO_SClTpHL8wafLqOI8X610hTjO0UYzw5VLVgVdnDry4vZpLWUD2XbPQJBQHGlfqmuteqqzU5-efWhaiawclaclc00bgfgnVk/h120/2__32838_18.jpg





















Produkty:
rulon ciasta francuskiego, blaszka prostokątna, lub do tarty;
kurki ok. 300 g;
1 poszatkowana cebula;
masło 2 łyżki;
2 jaja;
1/2 szklanki kremówki;
250 g sera żółtego startego obojętnie jakiego, np koziego lub parmezanu;
zioła: natka, bazylia, szczypiorek, posiekane po dużej łyżce;
pieprz, sól;

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWc2_iFlLqWzLzYfoqx7hRow6SAflTpfVaCjtSRkzIUuG95TNJa50-Zqj8wt0yIY73Aoa0osYP1lZtATnFoKidU9_tOtZYIukPO4e1d67Um4io05DM7nZBXYvZJMd6Bzupjbe1u_qNIvw/h120/DSC07729.jpg

Rozwijamy ciasto, układamy na nasmarowanej odrobiną masła blaszce, nakłuwamy i wkładamy do piekarnika 200 stopni  na pięć minut, aż się podniesie i zarumieni.
W tym czasie, podsmażamy cebulę na maśle i dodajemy do niej w dowolnej chwili kurki (oczyszczone, umyte i osuszone), smażymy 5 minut, solimy i pieprzymy do smaku.
Teraz masa serowo-jajeczna: roztrzepujemy jaja z kremówką,, dodajemy ser i zioła, solimy-pieprzymy do smaku.
Na podpieczone ciasto francuskie rozkładamy równomiernie kurki i zalewamy masa serowo-jajeczną. Wkładamy do piekarnika (góra-dół) 200 stopni na 5 minut, potem zmniejszamy temperaturę do 170 stopni i tarta musi sobie posiedzieć w piecyku jeszcze jakieś 25 minut. Gdy stężeje podajemy na stół w blaszce, w której się piekła, po ok. 5 minutach od wyciągnięcia można ją kroić i przekładać na talerze.
Nie muszę dodawać, że potrawa domaga się winka do popicia. Ale broń Boże nie nakłaniam do spożywania alkoholu w nadmiarze, kieliszek  tokaju w zupełności wystarczy. Oczywiście pijcie sobie co chcecie. Nie jestem przedstawicielem handlowym tokaju, po prostu ostatnio wolę wina mniej wytrawne.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlb2cW4CQYyU_yxKNfHG2g7W91uvbIiI70fDNmVeC-Hsqo1xuQJBq5eiqAvF2nA31y8jq3OoOSItzyLMevWzuGVbfwCFvApy46KZe71nxYcehIJ8NyAb9L9nfkCCmYr3etiUO42gGrJAw/h120/tarta+z+kurkami.JPG