Translate

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Do Agnieszki D.

D. było kiedyś, teraz "po mężu" pewnie inaczej. Aga pierniczki gotowe. Tym razem pomagała mi tylko Matylda, chłopaki wyrażali niby chęci, ale akurat nie w tym czasie co trzeba. Pierniki wyszły smaczne, wcale nie są twarde, Kaśka testowała. Kwiatki, choinki, koniczynki, grzybki, wszystkiego razem dwie pełne puszki.
Dla wyjaśnienia napiszę, że Agnieszka, przyjaciółka mojej siostry jeszcze od podstawówki, zareagowała na moje żale na temat braku ikeowskiego ciasta piernikowego w sposób kategoryczny, ale dość nietypowy, po prostu je dla mnie zrobiła. Ucieszyła mnie tym bardzo, ale też zwyczajnie wzruszyła, bo ma na głowie mnóstwo własnych spraw i poważnych problemów.
Sytuacja ta unaoczniła mi też fakt jak trudno i niezręcznie mi taki gest przyjąć, od razu chciałoby się jakość odwdzięczyć, zaraz zaczęłam szukać w myślach możliwości co mogłabym zrobić w zamian. Żeby broń Boże nie mieć żadnych długów, a chyba nie o to chodzi, żeby szybciutko odbić piłeczkę, tak więc mój dług niech czeka. I choć życzę Ci Agnieszko i Twoim najbliższym samych dobrych i najlepszych rzeczy, to może uda mi się kiedyś odwdzięczyć za te torby ubrań, zabawek, książeczek dla Mati i za takie gesty (przecież kosztowne, produkty, czas) jak ten z ciastem i że uda mi się to we właściwym momencie. Tymczasem po prostu: dziekuję.